Strażacy otrzymują zgłoszenie do katastrofy pod Warszawą. Na miejscu okazuje się, że zderzyły się ze sobą jadące z przeciwka tym samym torem pociągi: pospieszny z Wrocławia i ekspress do Krakowa. Skala zniszczeń jest ogromna. Zostają wezwane wszystkie dostępne zastępy straży pożarnej.
– Przygotowania do nakręcenia tych scen trwały kilka tygodni, natomiast same prace techniczne rozpoczęły się 3 dni przed zdjęciami – mówi Leszek Borlik, konsultant „Strażaków”. W serialu katastrofa miała miejsce pod Żyradowem, w rzeczywistości ujęcia kręcono koło Sokołowa Podlaskiego. – Składy wagonów znajdowały się na bocznicy kolejowej z przeznaczeniem do zezłomowania. Plan zdjęciowy odbył się zatem na tej samej bocznicy, a na miejscu zgromadzono sprzęt do dosłownie rozszarpywania tak dużych gabarytów jak pudło wagonu – opowiada Borlik. – Do realizacji użyto pięciu wagonów, z których trzy wcześniej zostały sprasowane wynajętą zgniatarką do złomu. Siedziska i szyby były niszczone przez ekipę scenograficzną, którą nadzorował Jacek Mocny, nasz serialowy scenograf – opowiada producentka serialu, Katarzyna Anczarska. – W postprodukcji dodano jeszcze wirtualne lokomotywy i dwa wagony dla urealnienia rozmiaru katastrofy. Na plan przyjechały trzy ciężarówki rekwizytów. Na planie było 14 aktorów, 6 kaskaderów i ponad 100 statystów. Do pomocy w zdjęciach zaangażowaliśmy 3 zastępy OSP, SGRP i USAR z psami. Przy realizacji scen pracowało ponad 60 osób z ekipy filmowej. Charakteryzacja ofiar katastrofy trwała kilka godzin. Najcięższe zadanie miał reżyser, od którego zależała dramaturgia realizowanych scen. Akcję filmowały cztery kamery i dron z powietrza. Ciemności i padający deszcz dodawały dramatyzmu. Plan wyglądał tak realistycznie, że obserwatorzy mieli prawdziwe ciarki na plecach… Efekt będziemy mogli zobaczyć już 5 marca w TVP 1.
..